— Byłem tam wraz z Winnetou.
— Dokądżeście później pojecha1i?
— Do Góry Wężowej, a stamtąd do Łysiny Canonu.
Oczywiście nie dodałem nic ponadto. Spoglądał na mnie zamyślonem, chytrem spojrzeniem, i zapytał.
— Czy nie napadł na ciebie w drodze pewien biały?
— Tak.
— Skąd miałeś powóz?
— Ten powóz należy teraz do mnie — odpowiedziałem wymijająco.
— Uff! Nikt jeszcze nie słyszał, aby Old Shatterhand i Winnetou jechali wozem! Gdzież jest Winnetou?
— Tu, przy tobie.
Leżał bokiem do mnie zwrócony, tak, że nie mógł zobaczyć Apacza. Teraz odwrócił się doń i rzekł:
— Znakomity wódz Apaczów oszczędzał moich ludzi — zabronił w nich strzelać. Ilu macie tutaj wojowników Nijorów?
Ubiegłem Winnetou:
— Tylu, że się nie zdołacie im wymknąć.
— Czemu okrążyli Łysinę Canonu?
— Aby was schwytać.
— Ale skąd wiedzieli, że my dzisiaj nadciągniemy?
— Zawiadomiłem ich.
Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/65
Ta strona została uwierzytelniona.
61