Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak.
— Zatem rozwiąż mnie. Godzę się zmiejsca. Bezzwłocznie odjedziemy stąd do domu.
— Stój! Nie tak prędko! Ocaliliśmy wam życie i leki, ale czy zdołamy ocalić jeszcze co, to jest pytanie, które może rozstrzygnąć tylko wódz Nijorów.
Szparka Strzała machnął ręką i rzekł:
— Moi bracia zauważyli, że spętany wódz Mogollonów nie chce ze mną rozmawiać, co więcej, nie spojrzał na mnie ani razu. Jakże mogę doń przemówić? I jakże może się spodziewać ode mnie łagodnych warunków!
— Mówię z tobą! — rzekł szybko Mogollon. — Spójrz, oglądam ciebie. A więc powiedz, czego żądasz!
Nijora zastanawiał się przez chwilę, poczem rzekł:
— Winnetou, słynny wódz Apaczów, i Old Shatterhand, wielki myśliwy i wojownik Zachodu, są moimi braćmi i przyjaciółmi. Serca mają łagodne i miękkie, chociaż w ramionach posiadają moc niedźwiedzią. Niechętnie patrzą na krew i niechętnie oglądają chmurę troski na czyjejkolwiek twarzy. Chciałbym tak postępować, jak oni, aby wywdzięczyć się za wypalenie ze mną fajki braterstwa. To jedno. Mogollonowie chcieli na nas napaść, wybić nas co do nogi i zagrabić mienie — to się im nie powiodło. Wręcz przeciwnie, sami wpadli w nasze ręce, przyczem nie straciliśmy ani kropli krwi. To drugie. Dlatego przychyliłem serce swoje

65