— Tak. Czy starczy ci do namysłu czas połowy drogi słonecznej?
— Tak.
— Dobrze! Twoi obaj starzy wojownicy mogą do ciebie podejść i naradzić się z tobą. Ale żądam, aby uprzednio wszyscy twoi ludzie złożyli broń.
— Nie złożą!
— O, z pewnością! Jeśli nie, dam znak do rozpoczęcia walki, która skończy się pogromem twoich wojowników.
— Dopiero co udzieliłeś mi zwłoki i powiedziałeś, że mogę się naradzić z obu wojownikami. Broń możemy tylko wówczas oddać, kiedy upłynie czas zwłoki i kiedy wyrazimy zgodę na wasze żądania!
— Słusznie. A jednak już teraz żądam jej od ciebie, zresztą tylko na pewien czas, ponieważ chcę mieć pewność, że twoi wojownicy nie porwą się do broni przed upływem wyznaczonego terminu.
— Czy następnie dostaną broń zpowrotem?
— Naturalnie, dostaną, skoro tylko termin upłynie. Poczem dasz mi odpowiedź.
W tej chwili odezwał się jeden ze starych wojowników.
— To chyba pułapka, o wodzu! Będziemy zgubieni, jeśli w nią wpadniesz.
— Milcz! — osadził go wódz. — Czy słyszałeś, aby Old Shatterhand łamał słowo, albo Winnetou skłamał? Jeśli obaj przyrzekną obietnicę ich przyjmę, jak zaklęcie Wielkiego Manitou!
Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/71
Ta strona została uwierzytelniona.
67