Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie pragnij tak, nie pragnij! Uwolni mnie i pomści. Wpadnie jak kula i zmiażdży wam głowy!
— Będę tej kuli oczekiwał.
— Nie śmiej się ze mnie, nie śmiej się z mej groźby, bo niechybnie się spełni! Jonatan przybędzie wraz z Mogollonami, którzy pokonają wrogów i schwytają was w niewolę. A wówczas biada wam, po trzykroć biada, biada, biada!
— Od czasu, jakżeśmy się po raz ostatni widzieli, zyskał pan wiele dramatyczności. Niestety, naszedł mnie taki nastrój, że gotów jestem tragicznie, jak pan sobie zresztą tego życzy, przyjąć pańskie groźby. — Nie obawiamy się Mogollonów, znamy bowiem ich zamiary i poto tu jesteśmy, aby je udaremnić.
Obejrzał mnie badawczo, zmienił wyraz twarzy i zapytał:
— Znacie ich zamiary? Ach, istotnie? Sądzicie, że zdołacie je udaremnić? Czy nie za bardzo ufacie sobie, sir?
— Chyba nie. Wszak zna mnie pan jako tako. Zwykłem chwytać byka za rogi, a nie za ogon. Tak samo postąpimy z Mogollonami. Wiemy o wszystkiem. Pański synalek przybędzie wraz z Mogollonami. Ale urządziliśmy piękną pułapkę, w którą tak łatwo wpadną, że wystarczy nam tylko zatrzasnąć za nimi drzwi. Wiem dokładnie, że potrafię za kilka godzin pokazać panu Mogollonów wraz z Jonatanem.
Zdawało się, że mnie połknie oczami, kiedy się odezwał:

77