— Jako jeńców? Także Jonatana? Pshaw Chcesz mnie doprowadzić do wściekłości, ale to się panu nie uda!
— Przepadł pan na zawsze, Mr. Melton. Czy się pan cieszy, czy smuci, ani mnie to grzeje, ani ziębi. Mówię zgodnie z prawdą; jeśli pan nie wierzy, przekona się sennor naocznie.
— Do piorunów, wydaje się pan pewnym swojej sprawy! Zresztą, wszystko mi jedno, czy Mogollonowie wymordują Nijorów, czy też Nijorowie pokonają Mogollonów. Obchodzą mnie inne sprawy. Jeśli będziesz rozsądny, to możesz ze mną ubić niezmiernie dobry interes. Chce pan?
— Czemu nie, jeśli interes jest uczciwy, — odpowiedziałem, zaciekawiony jego propozycją.
— Nader uczciwy, wyjątkowo rzetelny, oczywiście, o ile mnie pan nie oszuka.
— Nie jestem oszustem, mógł się pan wreszcie o tem przekonać.
— Owszem, wiem, i dlatego właśnie wierzę, że Mogollonowie wpadną w pułapkę. I na tem opieram interes, który chcę panu zaproponować.
— A więc mów!
— Żądam od pana małej, drobnej przysługi przyrzekam zapłatę niewspółmiernie hojną.
— Przyrzeka pan, ale nie dotrzyma,
— Bądź pewny, ach, będźże pewny, sir! Nie uzyskam od pana nic, dopóki cię nie wynagrodzę.
— Takiej propozycji mogę wysłuchać. Czego pan żąda?
Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/82
Ta strona została uwierzytelniona.
78