rzy strzegą koni, nie są zbyt doświadczeni. Mogliby popełnić jakieś głupstwo. Zresztą, po tamtej stronie jest jeszcze niebezpiecznie. Chwilowo mamy zawieszenie broni, ale nie pokój. Może jeszcze dojść do walki.
— Czy uważa mnie pan za tchórza?
— Nie. Wszelako nie powinien się pan wystawiać na kule, gdyż musisz odprowadzić siostrę do domu i zachować swoje życie dla rodziców.
Usłuchał mnie i został. Wódz, który mnie tutaj przyprowadził, odszedł był już dawno. Wróciłem na Łysinę. Mogłem ją ogarnąć wzrokiem z grzbietu wyżyny. Nic się nie zmieniło. Winnetou stał wpobliżu broni Mogollonów; spętany wódz leżał na dole obok swoich najstarszych wojowników, wódz zaś Nijorów wydawał właśnie rozkaz, aby przyrządzono posiłek.
Garść wojowników udała się do koni, gdzie leżały również zapasy mięsa, i niebawem wróciła z jadłem. Wszędzie dookoła, wzdłuż lasu, na wyżynie i przy kopcu broni, widać było posilających się Indjan. Dostaliśmy również, ja i Winnetou, po kawale mięsa; były to najlepsze kąski.
Spodziewając się rychłego przybycia Emery’ego, wysłałem na jego spotkanie wojownika, który miał wkrótce wrócić i uprzedzić mnie o zbliżaniu się oddziału. Musiałem przecież wiedzieć, kiedy nadciągną, aby poczynić odpowiednie zarządzenia i zapobiec rozruchowi.
Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/88
Ta strona została uwierzytelniona.
84