należy egzekucję, której miano dokonać dzisiejszej nocy na dzielnych obywatelach miasta. Zachował się jak bandyta, będzie więc odpowiednio potraktowany. Bez sądu, bez wyroku. Powiesimy go na tym haku.
— Nie ośmielicie się! — zawołał komendant. — Przecież to pułkownik.
— Pułkownik jest w obecnej sytuacji takim samym szubrawcem, jak każdy inny łotr. Ma na sumieniu wszystkie okrucieństwa swych podwładnych.
— Żądam sądu!
— Nad bandytą? Pah! Gdybym nawet zwołał sąd, zapadłby wyrok, skazujący na śmierć przez powieszenie; o to może pan być spokojny.
Zwrócił się do Indjanina, stojącego obok pułkownika, i rzekł w języku Apaczów:
— Ni ti päsettloh gos akäya at-ägo loriatdasa — powieś tego człowieka na lassie.
Po tych słowach wskazał na zakrzywiony hak. Na haku tym wisiał zwykle podczas specjalnych uroczystości kandelabr.
— Uff! — odparł Apacz.
Zdjął niezwłocznie lasso, zawiązał u końca pętlę. Potem ujął pułkownika i pchnął na środek pokoju. Z tą samą błyskawiczną szybkością zarzucił mu pętlę na szyję. Wtedy komendant zawołał:
— Wstrzymajcie się! To zwykły mord! Protestuję!
— Śmieszny protest — odparł Juarez. — Uratujecie go tylko w tym wypadku, jeżeli się poddacie.
Komendant rzucił na Laramela pytający wzrok. W odpowiedzi pułkownik zacisnął pięści i potrząsnął
Strona:Karol May - Benito Juarez.djvu/104
Ta strona została uwierzytelniona.
98