Ściana rozstąpiła się i kapitan wszedł w jej zagłębienie; po chwili wrócił z jakimś pożółkłym dokumentem.
— A jak się ten łajdak usiłował wywinąć, jak się bał tego pisma — szepnął z uśmiechem zadowolenia. — Ale nic nie wskórał, miałem go przecież w ręku! Ponieważ jednak nie ja wykradłem chłopca, tylko ten łajdak Tito, więc w akcie figuruje Tito.
Pochyliwszy się nad lampą, kapitan raz jeszcze odczytał dokument, którego treść była następująca:
Manreza, 15 listopada 1830 roku.
Capitano złożył starannie dokument, przeczytany przed chwilą po raz może setny, schował go do skrytki i, gładząc brodę, rzekł z zadowoleniem:
— Trzymam za kark pana notarjusza. Ta sprawa będzie go jeszcze rzetelnie kosztować! Szkoda tylko, że nie chce mi powiedzieć, kim byli ci dwaj zamienieni chłopcy. Mam wprawdzie podejrzenia, wiem, że jest pełnomocnikiem hrabiego Manuela de Rodriganda y Sevilla, ale to jeszcze nie wystarcza, trzeba szukać w tym