Strona:Karol May - Bryganci z Maladetta.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.

— Być może.
— Ale w jaki sposób? Stara Marja pilnuje go jak brytan; nie dopuszcza nikogo.
— Trzeba będzie znaleźć jaką drogę.
— Jak szybko działa nasz środek?
— Działa po upływie jednej nocy na przeciąg całego tygodnia.
— A jeżeli umrze od rany?
— To już nie moja będzie wina. Zamierzam uśmiercić go pozornie; jeżeli umrze, sumienie mam czyste...
Wieczorem udał się Cortejo pieszo na spotkanie kapitana. Landola już był na miejscu.
— Nadzwyczajna punktualność! To lubię, to mi się podoba! — rzekł do sekretarza.
— Jak pan spędził czas, kapitanie?
— Jest tu dosyć spelunek, w których można miło czas spędzić, ale mniejsza o to. Niech mi pan poda ramię, przystąpmy po rzeczy!
Wziąwszy się pod rękę, szli w ciemności, szepcząc między sobą.
— Więc otrzymał pan list od brata swego Gasparina? — zapytał kapitan.
— Tak. A pan ma jego polecenia?
— Nie.
— To dziwne.
— Mam wrażenie, że się pan nieodpowiednio wyraził, — rzekł kapitan z uśmiechem. — Henrico Landola jest panem swej osoby! Nie pozwalam nigdy, by mi ktoś rozkazywał, lub dawał polecenia.
— Niech mi pan wybaczy. Nie miałem na myśli żadnego zwierzchnictwa.

8