gospodarz zgodził się, aby Roseta zaczekała w nim na swoją przyjaciółkę.
Alimpo i woźnica udali się na pocztę, by wypatrywać przyjazdu lady Dryden.
Minęło pół godziny, gdy przed pocztą stanął zaprzężony w sześć mułów omnibus. Ostatnia wysiadła z niego dama w płaszczu podróżnym i w woalce. Alimpo podszedł do niej i, ukłoniwszy się głęboko, rzekł:
— Witam panią. Mam przyjemność mówić z donną lady Dryden, nieprawdaż?
Dama odpowiedziała z wesołym uśmiechem:
— Tak, jestem Amy Dryden. A pan kim jesteś, mój panie?
— Jestem rządcą zamku Rodriganda. Nazywam się Juan Alimpo. Moja Elwira...
Lady Dryden spytała wesoło:
— Któż to jest ta Elwira?
— To moja żona, miss sennorita Amy donna Dryden.
— Czy pan sam mnie oczekuje?
— O nie! Hrabianka Roseta jest tutaj. Czeka na panią w hotelu.
— Niech mnie więc sennor do niej zaprowadzi.
Alimpo prowadził Angielkę do swej pani z miną tak uroczystą i podniosłą, jakgdyby spełniał funkcję wagi niezwykłej.
Roseta, zobaczywszy z okna przyjaciółkę, pobiegła naprzeciw niej. Spotkały się w korytarzu hotelowym. Angielka odsłoniła nareszcie woal i Alimpo ujrzał twarzyczkę tak czarującą, że nie mógł przez chwilę ruszyć się z miejsca. Dopiero wzrok czarnych oczu Rosety zwrócił mu uwagę, że się powinien oddalić. Wy-
Strona:Karol May - Bryganci z Maladetta.djvu/138
Ta strona została uwierzytelniona.
134