Strona:Karol May - Bryganci z Maladetta.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

dowolony, że obydwaj rozbójnicy, dzięki śmierci swojej, uwolnili go od obawy przed przykremi niespodziankami. Rzekł więc:
— Sprawa niesłychanego napadu w zamku będzie dokladnie zbadana; komisja śledcza już przybyła. Prokurator z Barcelony jest właśnie u hrabiego Manuela. Ma jeszcze przesłuchać hrabiankę, jako świadka zbrodni, potem zaś komisja będzie mogla bez zwłoki podążyć do Pons.
Wszyscy udali się do hrabiego, który bardzo serdecznie powitał przyjaciółkę swej córki i ciepło podziękował oficerowi za uratowanie pań.
— Ależ to drobiazg — odpowiedział Mariano. — Nie zasłużyłem na tak wielką wdzięczność. Uratowałem raczej pieniądze i kosztowności pań, aniżeli ich życie.
— Nie — rzekła Roseta. — Zawdzięczamy panu życie. Proszę uważać dom nasz za swój. Nie puścimy pana stąd tak prędko.
Mariano odrzekł:
— Spełniłem tylko swój obowiązek i nie mam odwagi nadużywać pani dobroci.
— Czyż to pan uważa za nadużycie? — przerwał hrabia Manuel. — Okażesz mi sennor wielką łaskę, jeżeli zechcesz zostać przez czas jakiś w tym domu. Chciałbym, aby pan wypoczął u nas po trudach podróży. Roseta wskaże panu pokój; proszę się w nim rozgościć.
Hrabia wypowiedział te słowa nietylko, aby grzeczności stało się zadość. Nie widział wprawdzie swego gościa, ale głos oficera podobał mu się niezwykle i ujmował za serce.
Notarjusz stał tuż obok i porównywał rysy twarzy

145