Strona:Karol May - Bryganci z Maladetta.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pomówię z nimi dziś wieczorem przy wypłacie; obiecałem ich bowiem nagrodzić, jeżeli wrócę cało.
— Pojadę z tobą.
— Postaraj się, aby otrzymali, co przyrzekłem. Wypiszę ci wszystko na kartce. Ale, jakże stoi sprawa dziedzictwa?
— Jesteś generalnym spadkobiercą.
— Czy testament został już otwarty?
— Tak. Przedstawiciel władzy prosił, abym go zawiadomił o twem przybyciu.
— Więc zawiadom go czem prędzej.
— O mały włos nie straciłeś dziedzictwa. Hrabia sporządził drugi testament.
— Do djabła! Jakże się to stało?
Cortejo zdał sprawę. Gdy skończył, Alfonso rzekł:
— Trzeba wyrzucić tę starą Marję.
— Co za nierozwaga! Stara mogłaby rozpowiedzieć wszystko. Trzeba ją unieszkodliwić, albo za pomocą podarunków, albo też inną drogą.
— Ani mi się śni obdarowywać tę babę!
— A więc trzeba ją będzie unieszkodliwić inną drogą. Ale, przedewszystkiem musisz spełnić swój święty obowiązek.
— Cóż to za obowiązek?
— I ty się pytasz, człowieku, jaki masz do spełnienie obowiązek? Jesteś przecież bratankiem zmarłego. Cóż powie na to służba, gdy zobaczy, że nic cię śmierć stryja nie obchodzi?
— Uważasz, że powinienem trochę popłakać nad trupem?
— Oczywiście.

28