Strona:Karol May - Bryganci z Maladetta.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.
III
LEKARZ z PARYŻA.

Od czasu wypadków, które opisaliśmy, minęło pół roku.
W kierunku starożytnego miasta hiszpańskiego Manreza, położonego w ziemi barcelońskiej, jechał od strony południowego stoku Pirenejów jakiś jeździec. Był to człowiek o mocnej budowie, wysoki i muskularny, nic więc dziwnego, że miał pod sobą muła niezwykle krzepkiego. Z pierwszego rzutu oka widać było, że jeździec posiada niezwykłą siłę fizyczną. Wiemy z doświadczenia, że siłacze bywają łagodni jak baranki; to też twarz jeźdźca miała wyraz niezwykle dobroduszny.
Jasny kolor włosów i rysy twarzy zdradzały, że nie jest to południowiec, choć twarz miał spaloną od słońca. Cechował go wzrok ostry i przenikliwy; oczy takie spotyka się u marynarzy, myśliwców prerji, lub podróżników po krajach dalekich.
Jeździec wyglądał na lat trzydzieści. Ubranie miał z doskonałego matarjału a skrojone według mody francuskiej. Za siodłem tkwił jakiś pakunek, który musiał być dlań cenny, gdyż raz po raz sięgał doń ręką, aby sprawdzić, czy przypadkiem nie zginął.
Jeździec przybył do Manrezy nad wieczorem. Udał

49