wił przez szereg lat w Meksyku, u swego wuja. Niedawno przybył tutaj z powodu beznadziejnej choroby ojca.
— Czy zna pan imię Mindrello?
— Zna je każde dziecko. To biedny, poczciwy człowiek, choć podejrzewają go o kontrabandę. Stąd też i nazwa: Mindrello — przemytnik. Mimo to może pan bez skrupułów obdarzyć go zaufaniem. Jest lepszy i uczciwszy od niejednego, który nim pomiata.
— Dziękuję panu. Muszę jechać dalej. Buenas noches — dobrej nocy.
— Buenas noches. Życzę panu przybycia na czas.
Doktór Sternau zapłacił rachunek, wskoczył na muła i pognał galopem.
Dzień chylił się już ku końcowi i jeździec nie żywił nadziei, aby mógł dotrzeć do zamku przed nocą. Muł pędził równo i miarowo, a jeździec, korzystając z ostatnich promieni słońca, wyciągnął z kieszeni list, złożony starannie, i zaczął go czytać, choć treść jego znał przecież doskonale.
List pisany wprawną ręką kobiecą brzmiał następująco:
Drogi przyjacielu!