— Czy Sternauowi może się udać operacja kamieni? — zapytał notariusz doktora.
— Z pewnością — odparł doktór Francas. — Ale przedtem my jemu zgotujemy taką operację, że go rodzona matka nie pozna!
— A operacja oczu?
— I ta przebiegnie szczęśliwie, chyba, że się wywiąże zapalenie. Ale po tym olbrzymie z Paryża można się wszystkiego spodziewać.
— Trzeba się więc postarać, by zapalenie nastąpiło, rzekła Klaryssa. — Bóg zabrał hrabiemu światło oczu jego, byłoby więc grzechem iść przeciw wyrokowi Boskiemu.
— Zbierzemy wszystkie siły — rzekł notarjusz — ale musimy być bardzo ostrożni, musimy unikać podejrzeń. Nie powinniśmy się stykać zbyt często. W każdym razie o tem powinniśmy pamiętać, że hrabia nie może wyzdrowieć, a w każdym razie nie może odzyskać wzroku, bowiem wtedy zobaczyłby twarz Alfonsa. Tego przybysza trzeba unieszkodliwić. Musimy go zabić, lub usunąć w jaki inny sposób.
— Ale w jaki? — zapytała Klaryssa.
— W tem już moja głowa! Mam w górach paru dobrych znajomych. Głupcy nazywają ich rozbójnikami, dla mnie zaś to najidealniejsi, wypróbowanej uczciwości sprzymierzeńcy. Udam się wkrótce do nich i pomówię, w jaki sposób będzie się można pozbyć przybysza. —
Wypocząwszy po nieprzespanej nocy, Sternau wy-
Strona:Karol May - Bryganci z Maladetta.djvu/85
Ta strona została uwierzytelniona.
81