— Zupełnie tak, jak ty na mnie, tylko z tą różnicą, że trąciłeś mnie nogą, chociaż nic nie zrobiłem ci złego, a ja powaliłem Abd el Baraka, ponieważ obraził mnie mimo upomnienia.
— Ale jakie masz prawo do tych dwojga dzieci?
— Takie samo, jak Abd el Barak. Wynająłem je do służby u siebie.
— Ależ to jego służący!
— Już nie, skoro postanowiły zostać u mnie od tej chwili.
— To niemożliwe, gdyż on ich nie oddalił. Tu musi być zachowany termin wymowy.
— Aha! Zaczyna aż tak sprytnie! No, nic mu to nie pomoże. Czy dzieci godziły się do niego na służbę?
— Tego nie wiemy.
— A czy może oddał mu je ich ojciec?
— I tego nie możemy powiedzieć.
— Więc niechaj udowodni, że ma prawo żądać ich ode mnie. Jako służbodawca musi mieć na to dowody. Może
Strona:Karol May - Chajjal.djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.