Strona:Karol May - Chajjal.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

przeciwnie, jestem przekonany, że podczas drogi będziemy z nich mieli wierne i czujne sługi.
— Ja też tak sądzę i postaram się o to, żeby im w drodze nie zbywało na niczem. Właściwie jednak i teraz jestem tego zdania, że może lepiejby było nie wdawać się w tę sprawę z dzieciakami.
Turek poprostu nie był wrogiem niewolnictwa; a na to nic nie mogłem poradzić.
Wkrótce potem wszedł murzyn, żeby nam donieść, iż jego pani czeka. Za drzwiami stała czarna służąca, którą uwolniłem od bólu zębów. Poświeciła nam na wąskich schodach i wprowadziła do pokoju całkiem pustego i nieumeblowanego. Tylko na środku leżał mały dywan. Gdy służąca oddała Turkowi lampę i wyszła, ukazała się głęboko zasłonięta postać Letafy, siostry mego gospodarza. Powierzchowność jej nie harmonizowała bynajmniej z miłem imieniem. Ujrzałem białe fałdy szat, z pod których wyglądały dwa małe pantofle. Szła wolno ku środkowi pokoju; nie mówiąc ani słowa, usiadła opodal na dy-