— Co się stało, effendi? Trudno mi uwierzyć w to, co usłyszałem. Selim opowiedział mi o swoich bohaterstwach, ale w ten sposób, że większej części nie zrozumiałem.
— Cóż takiego opowiadał?
— Było osiem upiorów; dwa pan schwytał, a jeden panu umknął; on zaś walczył z pięcioma.
— I zwyciężył ich oczywiście?
— Nie. Z pańskiej winy musiał pozwolić im uciec.
— Z mojej? Dlaczego?
— Właśnie w chwili, kiedy był bliski zwycięstwa i kiedy strachy prosiły go o łaskę, odwołał go pan na dziedziniec, żądając pomocy.
— Tych pięciu strachów żyje tylko w jego wyobraźni, albo raczej kłamliwości; były jedynie trzy chajjale, a z nimi ja sam się borykałem.
— I Abd el Barak jest rzeczywiście między nimi?
— Tak.
— To nie do uwierzenia! Ktoby to pomyślał!
Strona:Karol May - Chajjal.djvu/137
Ta strona została uwierzytelniona.