— Niech sobie pan przypomni, że zaraz w pierwszej chwili podejrzewałem Abd el Baraka o udział w tych nocnych wędrówkach.
— Nic sobie nie przypominam.
— Czyż nie powiedziałem panu, że duch będzie się mnie obawiał i że już go widziałem? Miałem na myśli Abd el Baraka. Domyślałem się, że to on ten dom niepokoi, ażeby wypędzić gospodynię, a potem i lokatorów, i przyśpieszyć w ten sposób przejście budynku na własność świętego bractwa.
— Więc pan się tego naprawdę domyślał? Mnie nie przyszłoby to nigdy na myśl. To straszne! Ale teraz opowiedz pan, jak się to wszystko odbyło, gdyż słowom Selima nie mogę wierzyć.
— Pewnie, bo ten człowiek ma poprostu fenomenalną wyobraźnię.
Opowiedziałem mu, co się stało, jak mogłem najkrócej i najprościej, mimo to niełatwo mi uwierzył. W głowie mu się nie mogło pomieścić, że taki człowiek, jak Abd el Barak, wziął na siebie tak
Strona:Karol May - Chajjal.djvu/138
Ta strona została uwierzytelniona.