Strona:Karol May - Chajjal.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

miast. Ci ludzie zobaczą pismo i dowiedzą się w jaki sposób do nas przyszedłeś, i okaże się, że twa pobożność polega na udawaniu upiorów.
To był ostatni i najwyższy atut, jakim rozporządzałem. Nie chybił też zamierzonego celu. Abd el Barak patrzył chwilę tępo przed siebie, wreszcie zawołał:
— Muszę wstać; nie mogę teraz siedzieć!
Zerwał się i w wielkiem wzburzeniu zaczął przechadzać się po pokoju. Potem stanął przede mną i zapytał:
— A jeśli uczynię wszystko, czego ode mnie żądasz, czy puścicie nas obu bez przeszkody?
— Tak.
— Na moją duszę i na dusze moich przodków, jesteś człowiekiem, którego strzec się należy.
— Liczysz sobie przodków aż do proroka, bo zawsze nosisz turban zielony, o ile nie udajesz stracha. Gdybyś się wzbraniał przystać na moje żądania, naraziłbyś siebie i wszystkich twoich przodków na nieuchronną hańbę. Strzeż się!