Strona:Karol May - Chajjal.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

wki, — rzekł — podpisał i z pewnością będzie się starał o to, abyśmy nie potrzebowali skorzystać z broni, którą przeciw niemu rozporządzamy.
— Jestem innego zdania. Przypuszczam, że Abd el Barak będzie się starał wydobyć od nas dokumenty, przez siebie podpisane, i w danym razie żadnym środkiem nie wzgardzi. Czy pana nie uderzył ton, jakim pożegnał się z nami?
— Tak. Zauważyłem, że słowa jego były przepełnione złością.
— Raczej szyderstwem. Dziwna mi się wydaje także ta łatwość i szybkość, z jaką się zgodził na podpisanie listu polecającego. Domyślam się w tem wszystkiem zasadzki, którą poznamy może nawet dziś jeszcze, bo Abd el Barak prawdopodobnie wie, że ja dzisiaj odjeżdżam. Jestem pewny, że mu to Selim powiedział. Musimy się przekonać, czy na nasz statek nie wsiądzie także mokkadem.
— Kto ma to zbadać?
— Ja nie, gdyż o mnie chodzi. Se-