tak starannie poprawione wydanie pierwszego kaffu[1], że błyskawicznie wyleciał przez izbę za próg.
— Bu-war partszasi! — Dostał już za swoje! — rzekł Turek, odkorkowując butelkę, aby nalać sobie i mnie piwa.
Widocznie nie po raz pierwszy pił z mieszkańcem Zachodu, gdyż trącił się ze mną całkiem prawidłowo. Było to piwo pilzneńskie, prawdziwe piwo pilzneńskie z browaru mieszczańskiego. Najmilszy Wschodzie, zaczynam się obawiać o ciebie! Jednak pij dalej, zapijaj się piwem; lepsze ono, aniżeli mocny arak, który krew ci zatruwa i nerwy rujnuje, chociaż Muhammed nie zakazał go, tak, jak wina.
Gdy po nasyceniu pragnienia poszły w ruch fajki, zmierzył mnie Turek wzrokiem przychylnego poważania, poczem rzekł:
— Pan mnie nie zna, więc muszę powiedzieć moje nazwisko. Nazywam się Murad Nassyr, mieszkam w Nif, koło Ismir[2]. Jestem bazirgijan[3] i mam kilka okrętów. Mekżeb[4] swój mam w Ismir, ale