Strona:Karol May - Chajjal.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

effendi, ze sobą broń, którą rozporządzałeś wówczas?
— Mam.
— No, to niech się pan namyśli! Podróż nie będzie pana kosztowała ani para; już ja postaram się o wszystko. Zapłaty, jak służącemu nie mogę panu zaofiarować; ale tam zrobimy dobry interes, który nam da pokaźne zyski i podzielimy się niemi stosownie do umowy.
To mnie ostatecznie przekonało. Przyznaję, że byłbym chętnie wyraził natychmiast swoją zgodę, ale się jeszcze wstrzymałem. Rzuciłem pytanie:
— Jakie pan ma tam interesa na myśli!
Mrugnął oczyma, a twarz jego przybrała wyraz tak chytry, jakiegom się u tak dobrodusznego człowieka nie spodziewał:
— Nie domyślasz się pan?
— Nie.
— A może rekwik?
Spojrzał mi w oczy pytająco a ciekawie. Wyraz „rekwik” znaczy „niewolnicy”. Odpowiedziałem bez namysłu:
— Do tego nigdy nie przyłożyłbym