ręki. Jestem chrześcijaninem! Zresztą, łowy na niewolników zakazane zostały przez kedywa.
Twarz jego przybrała znowu pierwotny wyraz szczerości i rzekł mi otwarcie:
— Zawodowy łowca niewolników nie pyta o zakaz kedywa. Lecz ja nim nie jestem i nie zamierzam się tem zajmować. Inny towar zajął moją uwagę: strusie pióra, guma, kadzidła, liście senesu, rogi bawole i kość słoniowa. W Chartumie znajdziemy wielkie zapasy tego wszystkiego. Zamierzam poczynić znaczne zakupy. Czyżbyś pan uważał handel takim towarem za grzech, za coś przeciwnego pańskim wyznaniom religijnym?
— Bynajmniej.
— Więc jedź pan ze mną! No, zgoda? — i wyciągnął do mnie rękę.
— Dopiero com pana poznał; nie znamy się jeszcze — zauważyłem.
— Ja pana znam i powtarzam, że życzyłem sobie takiego właśnie towarzysza podróży. Daję słowo, że nie doznasz pan żadnej straty. Przeciwnie, przywieziesz do domu sakiewkę pełną, zamiast pustej.
Strona:Karol May - Chajjal.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.