Strona:Karol May - Chajjal.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

Turek wynajął. Brama była wprawdzie wysoka, lecz bardzo wąska. Jeździec mógł się przez nią przecisnąć, lecz musiał nogi szczelnie do boków konia przyłożyć, nie chcąc otrzeć się z prawej lub z lewej strony. Wrota były zamknięte, a obok nich wisiał na sznurze drewniany młotek, którym też Nassyr zapukał.
Otworzono dopiero po długiej chwili i we drzwiach zjawił się człowiek, na którego widok przeraziłem się niemal. Przerastał mnie prawie o głowę i był niesłychanie szczupły. Pierś jego miała najwyżej półtora piędzi szerokości, zato jego ręce były dwa razy dłuższe od moich. Takie proporcje miało całe jego ciało i wszystkie członki, długie, nieskończenie długie, lecz zastraszająco cienkie. Nos jego miał przynajmniej cztery cale długości i był tak ostry, że możnaby go użyć jako snycerskiego narzędzia. Twarz wygolona zupełnie, a na głowie turban szeroki, jakiego nie widziałem nawet u Kurdów, znanych z tego, że noszą najszersze turbany. Od szyi aż do ziemi, przykrywając nogi, zwisał