Strona:Karol May - Chajjal.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

mu żupan białej barwy, podobny do koszuli, ale co to była za białość!
— To Selim, zarządca mego domu, — rzekł Turek, odsuwając longina na bok, a mnie popychając przed siebie.
Weszliśmy. Podobny do cienia Selim zasunął drzwi za nami. Znaleźliśmy się w wąskim korytarzu, nie w środku, lecz po lewej stronie parteru, gdyż brama umieszczona była w tem miejscu. Wszystkie izby leżały więc na prawo od nas. Najpierw zaprowadził mnie Nassyr na dziedziniec, którego urządzenie było rzeczywiście kosztowne, choć bardzo zniszczone. Szliśmy po marmurowej posadzce. Na środku dziedzińca znajdował się basen, również marmurowy, ale bez wody. Kwadratowe podwórze zamykały wysokie ściany budynku, podparte długim szeregiem filarów. Poza kolumnadą widniały drzwi, wiodące do komnat. Turek wykonał ręką ruch kulisty i rzekł:
— Z dawnej wspaniałości tego budynku dzisiaj pan widzi już tylko resztki. Tu biła przepyszna fontanna, użyczająca ochłody. Już oddawna nieczynna! Pomyśl pan,