Strona:Karol May - Chajjal.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

łomny ukłon, żem się przestraszył, czy sobie przypadkiem z bioder zbyt wysmukłej kibici nie wykręcił. Potem ruszył za nami krokiem pełnym godności i otworzył pierwsze drzwi parteru, przyczem znowu tak się ukłonił, że nosem dotknął prawie ziemi.
Weszliśmy do przedpokoju, wyłożonego rogożą z liści palmowych. Ściany i powała były bielone. Stąd weszliśmy do drugiej większej komnaty, przeznaczonej prawdopodobnie do przyjęć. Dokoła leżały czerwone aksamitne poduszki. Dywan smyrneński pokrywał całą podłogę. Na ścianach widniały sentencje z koranu, malowane złotem na tle niebieskiem. Następny pokój przeznaczony był na sypialnię. Ze środka powały zwisała barwna szklana lampka. W jednym kącie leżał drogocenny dywan modlitewny, a w drugim stała umywalnia, składająca się, jak później zauważyłem, z prawdziwych chińskich naczyń porcelanowych. Naprzeciw stało łóżko, wyłożone kilkoma wysokiemi, miękkiemi poduszkami, na których leżały kołdry okryte jedwabiem.