Strona:Karol May - Chajjal.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

dził, gdybym pana nie spotkał, gdyż tak mam nadzieję, że pan ducha wypędzi!
— To bardzo szczere wyznanie. Jestem panu za nie wdzięczny. Wdzięczność tę okażę w ten sposób, że spełnię pańskie nadzieje. Mam zamiar tak przekonywająco z duchem porozmawiać, że już nigdy nie wróci.
Allah, Wallah, Tallah! — zawołał przerażony. — Nie bierz się pan do tego zbyt ostro! On i tak nie wróci, choć nie będzie z panem rozmawiał.
— Tak pan sądzi?
— Tak. Sama obecność pana sprawi, że on już nie wróci.
— Sądzisz pan, że boi się mnie tak bardzo?
— To nie, ale... Effendi, nie weź mi tego za złe, że powiem otwarcie!
— Nie. Mów pan śmiało.
— Z tamtych książek poznałeś pan, że major był pod koniec życia bardzo pobożnym człowiekiem. Z tego można wnosić na pewno, że i duch jego jest pobożny. Upiór zaś wierzący i bojący się Allaha i proroka z pewnością będzie uni-