Strona:Karol May - Chajjal.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

tak samo, jak Turek. Zjadłem kawałek pieczeni; reszta zniknęła za błyszczącemi zębami Nassyra. Następnie odkroiłem sobie łapkę kurzą, lecz usta moje zapomniały o pracy na widok wirtuozostwa, z jakiem mój gospodarz ogołocił szkielet kury z mięsa i wsunął je sobie między szczęki. Zdawało mi się, że ten człowiek wcale nie żuje. Połykał i połykał potąd, aż nic nie zostało. W chwili, kiedy odsunął tacę od siebie, uporałem się zaledwie z łapką kurzą i złożyłem kość jej razem z resztą szkieletu.
— Tak, to już skończone, — rzekł z zadowoleniem i dodał pocieszająco: — Dziś będzie jeszcze więcej, ale teraz chodźmy do piwiarni. Tam zabawimy się lepiej, aniżeli w tym samotnym domu.
Wolałbym zostać, aby rzucić okiem do książek zmarłego, kiedy jednak wziąłem jedną z nich do ręki, rzekł Nassyr:
— Zostawże pan to! Naco mogą przydać się panu te książki, jako chrześcijaninowi? Nie pomogły nawet majorowi do przejścia przez most śmierci. Podobno podczas wyprawy do Sennar dopuścił się