Strona:Karol May - Chajjal.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.

Sokiem opływający pocieszyciel spragnionych!“ — woła sprzedawca melonów. — „Wyrosła z potu proroka, o woni nad woniami!“ — brzmi głos handlarza róż; a sprzedawca sorbetu i wina rodzynkowego ogłasza: — „Eliksir życia, ucieczka od śmierci, likwor oczyszczający krew!“ — Naprzeciwko piwiarni stoi mała ośmioletnia murzynka ze zwisającym na szyi koszykiem i woła trwożliwym głosem: — „Figi, figi, od moich oczu słodsze!
Kto postawił tu to biedne dziecko i kto mu przepisał te słowa? W każdym razie jakiś wyrachowany handlarz, gdyż głęboko rozmarzone spojrzenia małej były istotnie słodkie. Było to piękne dziecię, choć czarnej barwy. Trwożny, błagalny głos i wyciągnięte rączęta powinny były każdego przechodnia skłonić do zamiany kilku para na figi. Nie mogłem prawie oczu odwrócić od tej małej. Jej subtelny głos brzmiał lękliwie, a słowa „figi, figi,“ wydawały mi się wołaniem o pomoc. Postanowiłem dać jej na odchodnem dobry bakszysz. Zauważyłem, że nietylko mnie pociągało to dziecko. Murzynek-kelner