Strona:Karol May - Chajjal.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.

kowanie; na jej widok aż ręka świerzbiła, chociaż tego człowieka po raz pierwszy widziałem.
Nie domyślałem się nawet w tej chwili, jak usprawiedliwiona była moja instynktowna niechęć. Nie mogłem przypuszczać, że kilkakrotnie zderzymy się i to w nader poważnych sytuacjach.
Kiedy przystąpił, podnieśli się z małemi wyjątkami wszyscy obecni i pochylili się nisko, przykładając ręce do serca, ust i czoła. Odpowiedział tylko ledwie dostrzegalnem skinieniem głowy, przeszedł między nimi i zniknął za tylnemi drzwiami. Przedtem jednak skinął na małego kelnera. Zauważyłem, że twarz chłopca przybrała wyraz trwogi, kiedy spojrzał na siostrę, stojącą po prawej stronie; wezwana, podeszła do niego z pewnem wahaniem. Widziałem, że drżała i miała łzy w oczach. Chłopak wziął ją za rękę i wyszedł temi samemi drzwiami, co przybysz.
Byłby to Abd el Barak? Z pewnością! Przybył zbadać zarobki dzieci. Jąłem nadsłuchiwać uważnie i wydało mi