Strona:Karol May - Chajjal.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

względem wszystkich chrześcijan spełnić swoją groźbę. Zamachnąłem się i uderzyłem go pięścią w głowę tak silnie, że runął nawznak bez ruchu. Gospodarz, który stał we drzwiach i słyszał ostatnią część naszej rozmowy, przybiegł wielce przerażony i, załamując ręce, zawołał:
Allah, Allah, Allah! Ty go zamordowałeś!
— Nie. Leży ogłuszony i wkrótce przyjdzie do siebie. Zabierz go gdzieś, aby nie było świadków jego upokorzenia.
— Lecz ty, panie, uciekaj natychmiast, bo rozgniewani wierni zadepcą cię na śmierć nogami!
— Nie obawiam się; ale gdy się wszyscy dowiedzą, co się tu stało, przepadnie sława twej gospody. Oddalę się zatem ze względu na ciebie.
— Oddal się, oddal, ale czem prędzej! Nie wracaj koło gości, lecz przez dziedziniec, a potem przez małą bramę. Tam dostaniesz się do ogrodu zapadłego domu, a potem przez zwaliska na drugą ulicę. Tylko czem prędzej, czem prędzej!