Ujął nieprzytomnego pod ramię i powlókł go, nie zważając już na mnie. Ja natomiast wziąłem chłopca prawą, dziewczynę lewą ręką i rzekłem:
— Chodźcie ze mną! Wasz pan nie będzie was już dręczył.
Na to wyrwał się chłopiec, pobiegł do kąta, w którym wznosiła się kupka ziemi i skorup, rozkopał ją i wyjął ukryte pieniądze. Był gotów pójść ze mną. Poszedłem drogą, wskazaną mi przez gospodarza, choć byłbym wolał powrócić do mego tureckiego przyjaciela. Co byłoby się stało ze mną, gdyby się to wydarzyło przed dwudziestu, a nawet dziesięciu laty? Gospodarz zawołałby wtedy wszystkich gości i zlynchowanoby mnie na miejscu. Teraz rozumiał już, że w jego własnym interesie leży, aby takich scen unikać.
Nie dbałem o to, co później będzie. Postąpiłem, jak nakazywała chwila i moje poczucie sprawiedliwości. Skutki musiałem, oczywiście, wziąć na siebie, lecz nie obawiałem się ich zbytnio.
Wszedłem do wskazanego ogrodu
Strona:Karol May - Chajjal.djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.