i ujrzałem przed sobą szczątki zwalonego muru. Przelazłszy przez nie, dostaliśmy się na wąską, mało ożywioną ulicę, równoległą do tej, przy której znajdowała się piwiarnia. Nietrudno mi więc było dostać się do domu Turka. Przyszedłszy do bramy, zapukałem. Selim otworzył mi. Dostrzegłem jego zdziwienie, że nie wróciłem z Muradem, lecz w towarzystwie murzyniąt. Rychło jednak położyłem kres ciekawości longina, pytając:
— Selimie, czy znasz piwiarnię w której bywa zwykle Murad Nassyr?
— Bardzo dobrze, effendi, — odpowiedział.
— Prawdopodobnie siedzi tam jeszcze i nie wie, gdzie się zapodziałem. Idź czem prędzej do niego i powiedz, że jestem tutaj. Ale nikt nie powinien tego zauważyć. Najlepiej będzie, gdy skiniesz na niego zdaleka.
— Słusznie, bardzo słusznie! — rzekł, przeginając w pokłonie głowę jak manekin. Następnie udałem się z Djangeh i jej bratem do przeznaczonych dla mnie pokoi.
Strona:Karol May - Chajjal.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.