— Sabtieh, czyli niski urzędnik policyjny, z którym jako obcy nie wdaję się w rozmowę. Jeśli sobie ktoś życzy czegoś ode mnie, niech się zwróci do mojego konsula, a on przyśle mi swojego khawassa.
— Tak uczynimy, lecz pierwej musimy zbadać tę sprawę.
— Nie mam nic przeciw temu, jeśli się to stanie w sposób właściwy. Weszliście tu, jak do stajni. Czy nie wiecie, co to jest pozdrowienie?
— Więc sądzisz, że musimy nawet zbrodniarza uprzejmie pozdrawiać? — spytał szyderczo.
— Zbrodniarza! Kogo masz na myśli? Czy może jednego z nas?
— Ciebie!
— Mnie? Czy dowiedziono mi jakiego występku, lub zbrodni? Oskarżę was przez konsula przed waszym przełożonym. Żaden kadi, żaden sędzia nie śmie nazwać człowieka zbrodniarzem przed zapadnięciem wyroku. Wy jesteście tylko niskimi policjantami, a ja wysoce cenionym effendim. Odmówiliście nam nawet zwykłego pozdrowienia. Ja was nauczę uprzejmości,
Strona:Karol May - Chajjal.djvu/97
Ta strona została uwierzytelniona.