Strona:Karol May - Cyganie i przemytnicy.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

Hrabia Alfonso, któremu Cortejo opowiedział, co uplanował z cyganem, począł się lękać, by Garbo nie wygadał się w więzieniu. Podszedł więc do sędziego ze słowami:
— Tego nie zniosę dłużej. Dlaczego stosuje się sennor do życzeń tego przybysza? Czy nie wiadomo panu, że ja tu jedynie mam głos, jako syn zmarłego hrabiego?
Sternau wzruszył ramionami i rzekł i niewzruszonym spokojem:
— Niech pan naprzód udowodni, że jesteś naprawdę synem hrabiego. Prawdziwy hrabia Alfonso odpłynął na morze z kapitanem Landolą. Uprowadzono go siłą.
Słowa te wprawiły obecnych w osłupienie.
Alfonso skoczył do Sternaua ze słowami:
— Kanaljo! Oszczerco! Uduszę cię na miejscu!
Sternau wyprostował się, chwycił hrabiego pod biodra i podszedł z nim tuż nad przepaść. Obecni wydali okrzyk przerażenia.
— Ty chciałbyś mnie udusić, smarkaczu, — zapytał z ironją. — Czy mam cię strącić w przepaść za wszystkie oszustwa i łotrostwa, jakich się dopuściłeś? Nie, to ujma pokonać, lub zabić takiego nicponia, jak ty. Szczezniesz w błocie własnych bezeceństw!
Po tych słowach odstąpił od przepaści, i jak piłkę odrzucił Alfonsa. Następnie zwrócił się do sędziego:
— Jestem przekonany, że sennor spełni swój obowiązek. Uchybienie mogłoby mieć niemiłe konsekwencje. Chodźmy, sennor castellano, — zwrócił się do Alimpa.
Po odejściu Sternaua, Alfonso podniósł się z zie-

100