Strona:Karol May - Cyganie i przemytnicy.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.

mu ją podsunął? Tego nie wiem. Dnia tego byłem w Barcelonie, pani wyszła do rządcy, hrabia został sam. Truciznę wsypał mu ktoś do czekolady. Przypadkowo znam środek, który neutralizuje jej działanie. Gdy przekonano się, że uleczę ten obłęd, porwano ojca pani; oto wszystko.
— Więc twierdzi sennor, że ojciec sam nie wyszedł z pokoju? — zapytała Roseta.
— Był za słaby, aby wstać i chodzić.
— Więc go zabito?
— Nie przypuszczam.
— Sądzi sennor więc, że mój ojciec żyje?
— Tak. Nie wiem tylko, gdzie jest. W każdym razie zwłoki, które widziałem niedawno, z pewnością nie są zwłokami hrabiego.
Sternau opowiedział szczegółowo zajście nad baterią.
— Chwała Bogu, że to nie ojciec! — zawołała Roseta. — Teraz jestem znowu silna i pełna wiary. Wierzę, że uda nam się zdemaskować i unieszkodliwić ten ohydny spisek.
Sternau wyciągnął do niej ręce:
— Życie moje należy do pani, Roseto. Poświęcę je, aby hrabiego odnaleźć. A pani, miss Amy, czy będzie nam pani pomagać, czy będzie nam siostrą?
— Tak.
Sternau rzekł z uśmiechem:
— Mówiąc ,siostra’, miałem na myśli co innego, niż pani przypuszcza. Czy mogę być szczery?
— Niech pan mówi otwarcie.

107