Strona:Karol May - Cyganie i przemytnicy.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

Amy zawołała:
— Co pan wie o Alfredzie de Lautreville?! Wyznał mi, że życie jego jest otoczone jakąś tajemnicą, którą mi obiecał odsłonić kiedyś w przyszłości.
— Powiedział prawdę. On jest prawdziwym hrabią de Rodriganda; Alfonso to jedynie, podstawiony oszust. Dlatego porwano porucznika de Lautreville i uprowadzono na morze.
— Porwano go! — zawołała Angielka, zaciskając małe piąstki. — Któż się odważył? Zemszczę się za to!
Sternau uśmiechnął się na tę zapalczywą groźbę.
— Niech pani przyzna, że kocha hrabiego, — rzekł wesoło.
— Tak — odparła szczerze. — Kocham go. Będę szukać Alfreda i wierzę, że go znajdę. Biada jego wrogom! Jakkolwiek dziś jeszcze muszę opuścić zamek, uczynię wszystko, by go odszukać. Mów sennor dalej.
Sternau opowiedział, w jaki sposób po śladach dotarł do swych przypuszczeń, które zczasem zmieniły się w pewność. —
Roseta odjechała do Pons, odprowadzając Amy, którą wzywał listownie ojciec. Żegnając doktora z wielką serdecznością, Amy obiecała mu pomówić o wszystkiem z ojcem i prosić, by się zajął tą sprawą. —
Szybki wyjazd Angielki był przyczyną, że ani Sternau, ani Roseta nie postarali się wcale dowiedzieć, co się stało ze zwłokami. Sternau nie miał pojęcia, iż trupa przyniesiono na zamek i że sędzia nie spełnił obowiązku.
Udał się na wieś, by odszukać poczciwego Min-

109