Strona:Karol May - Cyganie i przemytnicy.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

— Muszę pójść tam, aby ją pocieszyć jakiem słowem nabożnem.
Klaryssa weszła do pokoju hrabianki, ale już po chwili wybiegła i jak bomba wpadła do pokoju notarjusza. Cortejo zapytał:
— No? Udało się, nieprawdaż? Poznaję po twojej minie.
— Tak. Obłęd nastąpił.
— Cóż robi panna?
— Modli się.
— To ciekawe. Modli się głośno?
— Nie. Klęczy przed łóżkiem z rękami złożonemi do modlitwy i milczy. Widać oszalała kompletnie.
— Aha, postradała zmysły podczas modlitwy, więc będzie cały czas myślała o niej.
Po tych słowach Cortejo udał się z Klaryssą do mieszkania hrabianki i oświadczył służącej i Elwirze, że pani Klaryssą obejmie opiekę nad chorą. Od tej chwili Roseta była odcięta od całego świata; nie dopuszczano do niej nikogo. — — —
W kilka dni po zasłabnięciu hrabianki, Mindrello powrócił z podróży, którą przedsięwziął z polecenia Sternaua. Udał się czem prędzej do rządcy, aby zasięgnąć języka o doktorze.
Alimpo siedział w pokoju z małżonką. Oboje byli bardzo zasmuceni.
— To nie do wytrzymania — westchnął Alimpo.
— Tak, to straszne — jęknęła Elwira.
— Najlepiej zabrać nasze drobne oszczędności i pójść stąd w świat.

139