bierać siłą do celi. Jest jeszcze piękna, ale pięknością tych, którzy bliscy śmierci.
Zasięgnąwszy tych informacyj, Mindrello udał się do Barcelony. Tu kupił konia dla Sternaua, dla siebie zaś muła. —
Ubiegło kilka tygodni. Za grube pieniądze wystarał się o fałszywe papiery na nazwisko lekarza sądowego. Kupił sobie stosowne ubranie i, nadawszy obliczu wyraz odpowiedni dzięki wąsom i peruce, udał się do więzienia. Strażnik skontrolował dokumenty i wpuścił wrzekomego lekarza. W sieni udało się Mindrellowi zabrać jeden z kluczy od bramy więziennej.
Wiemy już, jak Sternau obezwładnił strażnika i uciekł z więzienia. Mindrello tymczasem zabrał muła i konia i czekał z niemi na drodze do Manrezy, pewien, że Sternau będzie uciekał w kierunku zamku.
Już zdaleka ujrzał Sternau konia i muła, które trzymał jego wybawca. Poznawszy Mindrella, Sternau podziękował w paru ciepłych słowach, wskoczył na koń i pomknęli obaj jak strzały. Sternau rozkoszował się czystem zimowem powietrzem. Po chwili rzekł:
— Drogi Mindrello, to condesa was posłała, by mnie uwolnić?
— Nie. Sennor Alimpo.
— Ale z rozkazu hrabianki, co?
— Nie; condesa jest chora, żadnych rozkazów nie wydaje.
— Chora? — zawołał Sternau przerażony. — Cóż jej dolega?
— To samo, na co zapadł jej ojciec. — wyjąkał Mindrello.
Strona:Karol May - Cyganie i przemytnicy.djvu/147
Ta strona została uwierzytelniona.
143