Strona:Karol May - Cyganie i przemytnicy.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

prawili ją o szaleństwo. Ponieważ chcę ratować condesę, potrzebne mi jest w tym celu to pismo z waszemi podpisami.
Alkad zbierał się do pytań, czuł bowiem, że stoi przed jakąś tajemnicą, ktorąby chętnie rozjaśnił. Ale Sternauowi zależało na pośpiechu.
Udał się do pokojów, w których mieszkał przed kilkoma miesiącami. Stały nietknięte. W obecności alkada i sołtysa zabrał ze sobą wszystko, co uważał za konieczne. Potem wrócił do pokoju hrabianki, gdzie sędzia i sołtys musieli zanotować wszystko, co ze sobą Sternau zabiera, Najważniejszą była dla niego metryka hrabianki i świadectwo chrztu, spoczywające w jej biurku.
Alkad chciał się dowiedzieć jakichś bliższych szczegółów, ale napróżno. Sternau kazał zaprząc do dwojga sań najbystrzejsze konie. W jedne wsiadł sam wraz z hrabianką, do drugich wskoczył Mindrello. Zostawiwszy na zamku wierzchowce, na których przybyli, pomknęli jak wicher.
Pozostali na zamku mieli głupie miny. Nikt nie rozumiał, co się stało; nikt nie rozumiał, skąd się wziął nagle Sternau i dokąd pojechał z hrabianką. Najbardziej uderzała nieobecność Alfonsa i Corteja.
Udano się więc do mieszkania pierwszego. Było zamknięte. To wzbudziło podejrzenia. A kiedy zaczęto pukać, od wewnątrz rozległy się ciche jęki. Wyważono drzwi. Hrabia Alfonso leżał na łóżku związany i skneblowany. Nie wiedział o niczem, co zaszło; gdy usłyszał, że Sternau był na zamku wraz z hrabianką, ubrał się błyskawicznie i pobiegł do Corteja.
I tu drzwi były zamknięte, i tu musiano je wywa-

155