Strona:Karol May - Cyganie i przemytnicy.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.

— Z innych powodów. Przyjechał raz do mnie, by mnie zawieźć do pewnej damy. Był to podstęp, gdyż zawiózł mnie do więzienia w Barcelonie, gdzie niewinnie przetrzymano mnie przez kilka miesięcy.
— Ten człowiek musi za to zapłacić. Dajcie mu pięćdziesiąt tęgich, siarczystych batów!
Za chwilę krzyk urzędnika poświadczył, że polecenie wykonywano z zapałem.
Sternau chciał się odwzajemnić przemytnikom, ale niechętnie słuchali słów wdzięczności, a pieniądze wręcz odtrącili. I tak obłowili się suto: zdobyli broń i konie. — —


162