Strona:Karol May - Cyganie i przemytnicy.djvu/175

Ta strona została uwierzytelniona.

lał bowiem z głodu i nędzy. Przygarnąłem go z litości i działaby mi się krzywda, gdybym za to miał pokutować w więzieniu.
Mer uczuł się dotknięty tą zachłanną czelnością.
— Milczeć! — rzekł do Gabrillona. — Aresztuję cię w imię prawa.
— Ja aresztowany? — zapytał Gabrillon. — Złapcie mnie, jeżeli potraficie!
Odepchnął z całej siły mera, niespodziewającego się ataku, i popędził ku schodom. Tu jednak wpadł w ramiona policjantów, którzy przybyli wraz z merem.
— Trzymajcie go mocno — polecił mer. — Ta próba ucieczki dowodzi jego winy. Będzie musiał wyznać, w jaki sposób hrabia dostał się tutaj.
Gdy policjanci oddalili się z aresztantem, mer rzekł do Sternaua:
— Ten człowiek gorzko odpokutuje za swą winę. Ja zaś, skoro tylko wrócę do biura, wyślę meldunek do Rodrigandy, że zamiast hrabiego pochowano inne zwłoki i że hrabia został odnaleziony. Ale kto zajmie się obłąkanym?
— Zostanie ze mną — odparł Sternau. — Zabierzemy go; będę się starał hrabiego uleczyć.
— Teraz idę spełnić swój obowiązek — objaśnił mer. — Dziś już późno, jutro przystąpię do przesłuchania Gabrillona. Zawiadomię pana, o której godzinie to nastąpi; może, monsieur, zechce pan być obecnym.
Sternau zbadał chorego i stwierdził, że stan, aczkolwiek bardzo ciężki, nie jest jednak beznadziejny. — Posłał Mindrella do miasta po bieliznę i ubranie

171