Strona:Karol May - Cyganie i przemytnicy.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, to koszula hrabiego.
— Niechaj teraz podejdą tu wszyscy bliżej — rzekł Cortejo — i niechaj uznają, czy zwłoki te są zwłokami hrabiego.
W odpowiedzi na pytanie notarjusza wszyscy obecni stwierdzili, że są przekonani, iż mają przed sobą trupa hrabiego. Alimpo dodał jeszcze:
— Widzę na ręce pierścień ślubny, z którym hrabia nigdy się nie rozstawał.
W cyganach widocznie chciwość ustąpiła przed ostrożnością.
— A więc niema żadnych wątpliwości, że to hrabia, — rzekł Cortejo.
Po tych słowach podyktował sędziemu protokół, który później został przez niego i doktora Cielliego podpisany.
— No, a teraz weźmiemy trupa na nosze — polecił notarjusz. — Trzeba zanieść ciało na zamek.
Wówczas wystąpił Sternau, który przez cały czas nie odzywał się ani słowem:
— Sprzeciwiam się przeniesieniu trupa na zamek.
— Co takiego? — spytał Cortejo. — Cóż pan ma tutaj do powiedzenia? W jakiej roli pan występuje?
— Występuję jako lekarz hrabiego.
— Były lekarz.
— Niech i tak będzie. W takim razie sprzeciwiam się przeniesieniu zwłok już nie jako lekarz, ale jako człowiek. W okolicznościach takich, jak obecne, władze mają obowiązek wysłuchać każdego, kto pragnie dorzucić choćby drobną uwagę, bo każdy szczegół może nabrać wielkiego znaczenia dla sprawy.

93