Strona:Karol May - Czarny Gerard.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.

Meksykanin rzekł:
— To drobnostka. Trzymajcie się ostro. Przyślę wam służącę. Przedewszystkiem musimy tego łotra wpakować do piwnicy. Jak go mamy ukarać za kopnięcie, sennorita?
Józefa machnęła ręką.
— Nie chcecie go wcale karać?
— Owszem, — odparła szeptem — ale nie teraz.
Zwiędłym ruchem podała Meksykaninowi klucz od piwnicy.
— Dobrze, odłożymy to na później. Jazda, łotrze! Wkrótce się dowiesz, jakiegoś sobie piwa nawarzył.
Anselmo został wypchnięty z pokoju. Meksykanie wrzucili go do piwnicy, w której znajdowali się Marja Hermoyes i Arbellez.
W drodze na górę jeden z Meksykan rzekł:
— Zdaje mi się, że sennorita ma złamanych kilka żeber. Stryj mój był balwierzem. Czy wiesz o tem?
— Nie. Czy stryj twój żyje, jest może tutaj w hacjendzie?
— Nie, umarł. Złamał kark i nie umiał go sobie nastawić zpowrotem.
— Cóż więc nam po twoim stryju?
— Niedomyślny jesteś, przyjacielu. Czemże mogłem być u stryja?
— Uczniem, co?
— Zgadłeś.
— Do licha, w takim razie również jesteś balwierzem?
— Nie, kształciłem się tylko przez tydzień. Pewnego razu wyrwałem komuś zamiast chorego zęba,

121