— Władcę Skał nazywają w ojczyźnie Sternauem. Razem odeszliśmy i razem wrócili.
— Uff! Władca Skał jest twym przyjacielem? — zawołał Niedźwiedzie Oko niezwykle ucieszony i zdumiony zarazem.
— Tak.
— Gdzie przebywa?
— Tutaj. Był komendantem fortu; odparł atak Francuzów.
— Kiedyż przybył do fortu?
— Dziś o świcie.
— Czy ma wielu wojowników dokoła siebie?
— Nie. Lecz wszyscy są bardzo dzielni i sławni.
— Jakże się nazywają?
Niedźwiedzie Serce odparł z łagodnym uśmiechem:
— A więc: Schosch-in-liett.
— Schosch-in-liett? Ty, Niedźwiedzie Serce?
— Tak. Spędziłem z nim szesnaście zim na wyspie, otoczonej wielką wodą. Opowiem wszystko później. Oprócz mnie towarzyszą mu Piorunowy Grot i Bawole Czoło.
— To sławni wojownicy.
— Zobaczysz jeszcze innych. Sternau odczynia wszystkie choroby. Małym nożykiem wykrawa w ślepem oku dziurę, aby światło słoneczne mogło się przez nią przedostać.
Niedźwiedzie Oko wyciągnął przed siebie ręce i rzekł:
— Brat powinien mówić bratu prawdę.
— Mówię ją bratu.
Strona:Karol May - Czarny Gerard.djvu/52
Ta strona została uwierzytelniona.
46