— A w ile dni jeźdźcy mogą dotrzeć stamtąd do Monclovy?
— W sześć dni.
— Dobrze. Cztery dni do Chihuahua, sześć do Monclovy, razem dziesięć. Ruszymy natychmiast; dopłyniemy aż do Belleville. Stamtąd dalej przez Rio Salado, bo rzeka ta jest bardzo dogodna dla naszych płaskich łodzi. U ujścia rzeki Sabinas, odległego o jakieś dwanaście mil od Monclovy, będziemy was oczekiwać. Mam wrażenie, że obliczyłem wszystko dokładnie i że wybrałem najbardziej odpowiednie miejsce spotkania. Droga bezpieczna; Indjan niema, a Francuzi? Nie przypuszczam, aby nam chcieli stawać na drodze.
— Jestem tego samego zdania.
Prezydent zwrócił się teraz do Sternaua.
— Opowiadał mi pan o swej przeszłości, ale nie wspomniał o planach na przyszłość.
Sternau odparł:
— Chcieliśmy udać się konno do hacjendy del Erina i schwytać za kark Corteja. Równocześnie zastanawiamy się nad tem, w jaki sposób można będzie zawiadomić pozostałą w ojczyźnie rodzinę, że żyjemy jeszcze i jesteśmy wolni.
— Jeżeli tak, to proszę was o przyłączenie się do mnie. Droga prowadzi przez Chihuahua. Mam ze sobą sporą liczbę dzielnych wojowników; będzie wam w mojem towarzystwie bezpieczniej, niż gdybyście sami odbywali tę drogę.
— Z wdzięcznością przyjmujemy propozycję.
— Porozumieliśmy się tedy. Kiedy wyruszacie, sennor? — zwrócił się do Sępiego-Dzioba.
Strona:Karol May - Czarny Gerard.djvu/78
Ta strona została uwierzytelniona.
72