ciu? — zapytał Old Shatterhand, chcąc wiedzieć, co Winnetou myśli o tej sprawie.
— Pojedzie daleko, bardzo daleko, a zatrzyma się dopiero wtedy, gdy będzie pewny, że go już nie zdołamy dosięgnąć. Słyszałem świst jego oddechu, co świadczyło o nadzwyczajnym strachu! Sądzę, że ani mu przez myśl nie przejdzie tu zostać.
— I ja tak przypuszczam. Możemy zatem podjąć nanowo nasze przerwane badania, bez obawy o to, żeby nas skrycie podsłuchał.
— Jakie badania?
— Śladów obydwu Chińczyków, których jeszcze nie stwierdziliśmy.
— Czy inni mogą być przy tem?
— Co najwyżej obaj bracia Timpowie. Większa liczba towarzyszy mogłaby popsuć ślady.
Robotnicy powrócili z bezskutecznego pościgu za metysem. Chcieli dowiedzieć się od Old Shatterhanda czegoś więcej o jego podejrzeniu i o wszystkiem, co miało z tem związek. Myśliwiec wezwał ich, żeby poszli do shopu i tam przez krótki czas zaczekali, obiecując, że niebawem przyjdzie i wyjaśni im wszystko. Następnie zwrócił się z Winnetou, inżynierem i braćmi Timpami znowu ku tylnej stronie domu, gdzie przedtem widział ślady Chińczyków. Odnalazłszy je wkrótce przy świetle latarni, poszli za nimi.
Przypuszczając, że trop zaprowadzi ich dokoła obu rogów shopu do wejścia, poszli nim, ale przekonali się niebawem, że tak nie było, gdyż trop ciągnął się do mieszkania inżyniera i to do tylnej strony domu. Tam stała oparta o mur drabina, sięgająca aż do dachu.
— Uff! — zawołał Apacz do inżyniera. — Czy ta drabina zawsze tutaj stoi?
— Nie — odrzekł zapytany, potrząsając przytem głową z zakłopotaniem.
— A czy stała wtedy, kiedyśmy byli w środku?
— Nic o tem nie wiem. Wydaje mi się to nadzwyczaj podejrzanem. Kto to mógł być?
Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/102
Ta strona została skorygowana.
— 70 —