Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/129

Ta strona została skorygowana.
—  93   —

— Dość, dość, dość! — krzyczał Frank, zatykając sobie uszy. — Jeśli dalej tak pójdzie, dostaną kurczu w łydkach, albo wskoczę do pierwszej lepszej wody. Aby wysłuchać takiego spisu narodów, trzeba mieć nerwy jak kable telegraficzne, a muszelki uszne jak słoń. Timpe, Timpe, Timpe i jeszcze raz Timpe! A do tego te imiona. Powiedzcie, panowie, jakich mieliście właściwie stryjów, cocie, rodziców chrzestnych, że przylepili wam takie imiona?
— Wszyscy nazywali się także: Timpe.
— O bogi łaskawe! Ale teraz przestańcie już, bo jeśli jeszcze raz powiecie: Timpe, to was poprostu zastrzelę, by ocalić własne życie! Zróbcie mi tę przyjemność i napiszcie do ministeryum prośbę, żeby wam inne nazwisko przysłali, gdyż inaczej nie mógłbym z wami obcować!
— Możemy to wam ułatwić. Przyjaciołom pozwalamy, żeby nas nazywali skróconemi imionami, a więc Kaz i Haz, zamiast Kazimierz i Hazael. Zgoda?
— To już prędzej. We mnie będziecie mieli też przyjaciela. Usiądźmy teraz i... Ach cóż to jest?
Pytanie to odnosiło się do pełnych talerzy i flaszek, ustawionych na stole przez keepera, który skinął na inżyniera, a ten oświadczył, że byłoby to dlań wielkim zaszczytem, gdyby ci gentlemani zechcieli być jego gośćmi. Wedle amerykańskich zapatrywań byłoby wielką obelgą odmówić, musiano więc zaproszenie przyjąć. Hobble Frank i bracia Timpowie zabrali się dzielnie do darów bożych. Old Shatterhand jadł mało i wypił tylko szklaneczką wina, a Winnetou całkiem wstrzymał się od napoju. Kosztował już dawniej w zystkich rodzajów spirytualiów, wiedział jednak zbyt dobrze, że „woda ognista“ jest najgorszym wrogiem czerwonych, a dodajmy także i białych!
Podczas jedzenia toczyła się rozmowa o tem i owem. Old Shatterhand chciał przedewszystkiem wiedzieć, czemu zawdzięcza dzisiejsze swoje spotkanie z Frankiem, na co mu mały człowiek odpowiedział: