Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/139

Ta strona została skorygowana.
—  101   —

— Około dziewięćdziesięciu, samych białych, a wszyscy biją się dobrze i umieją obchodzić się ze strzelbami. Ale może mi powiecie, jak do tego przyszło, że Komancze planują napad?
— Naturalnie, że musicie o tem się dowiedzieć. Słuchajcie zatem! Jeżeli potem będziecie jeszcze gotowi nam dopomóc, to przypuszczam, że prawdopodobnie bez rozlewu krwi, przynajmniej z naszej strony, cel osiągniemy.
— Wiem, wiem, sir! Słyszałem już nieraz, że udało wam się zdrowo dokonać rzeczy, do jakich drudzy nie byliby doprowadzili za pomocą krwawych ofiar. Jestem bardzo ciekawy waszego opowiadania.
Ten inżynier był energiczny i odważniejszy od swego kolegi w Firwood-Camp, a Old Shatterhand spodziewał się znaleźć w nim dzielnego sojusznika. Opisał mu wypadki ubiegłego wieczora, przedstawił wynikające stąd wnioski i objawił swoje zamiary. Kiedy skończył, zerwał się inżynier z miejsca, wyciągnął do niego rękę i rzekł:
— Przybijcie, sir! Oddaję pod wasze rozkazy siebie i wszystkich moich ludzi, zaraz lub później, jak wam się podoba!
Frank zaś odezwał się na to tak:
— Dzięki Bogu, że spotkaliśmy się tutaj. Gdyby to się było stało w innym chronologicznym okresie, nie mógłbym był pokazać temu Ciemnoczarnemu Mustangowi, że pan myśliwiec z preryi Heliogabal Morfeusz Edward Franke, zwany Hobble-Frank, znajduje się jeszcze ciągle na czele energiczno-postępowego tępienia łotrów! Trzeba temu dowódcy Komanczów porządne buty uszyć. Skoro raz złość mnie porwie, to wtedy jestem zły naprawdę. U mnie zawsze jeszcze ma znaczenie kalendarzowa reguła: veni, vidi, mardi, midi, albo dla nierozumiejących po grecku: „Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem we wtorek koło południa“! Teraz idę, aby sprowadzić jeszcze jednego bohatera, którego przytem nie powinno brakować.
Powstał i zniknął za drzwiami. Wróciwszy wkrótce,